poniedziałek, 16 września 2013

Gabrysia, sushi i dywany


 
 
Dziewczyny maja swietna kolezanke ze wsi, Gabrysie, wnuczke Jozka (tego co nam oral dzialke). Jest starsza i po prostu uwielbiana (z wzajemnoscia) przez nasze dzieci. Ja tez ja bardzo lubie - odwiedza nas i cala trojka dzieci "znika" razem z nia na gorze. I tylko slysze jak swietnie sie razem wszyscy bawia. I jeszcze pokoje na blysk posprzatane zostawiaja!!!


 

A tu juz sobotnie sushi, po raz pierwszy w Polsce przez Grzeska serwowane. Skladniki mozna dostac na Zakopianskiej, czyli blisko od nas.


No i na koniec ekspresowego posta: kupilismy najwazniejszy element domowy - dywany! Najwazniejszy, bo Ignas spedza na podlodze 97 procent czasu i wymaga miekkiej i cieplej podlogi.
A jak jej brakuje, to spedza 100 procent czasu na rekach - a to boli, oj jak bardzo boli.
Tak wiec dywany odciazyly nasze zbolale rodzicielstwem plecy.



I jeszcze 2 krotkie "z zycia dzieci wziete":

Romek pyta sie mnie: to idziemy  kupic gruszki?
Ja: tak.
R: a jak nie bedzie gruszek, to kurwa mac?

Emi wlaczyla na youtubie bajke po polsku. Nagle biegnie zatroskana:
-Mamo, mamo, cos dziwnego jest z ta bajka! Dziewczynka mowi w swoim jezyku, ale zaraz gada glosniej jakis pan...
Wytlumaczylam wiec dziecku co to jest dubbing po polsku. Rozczarowalam ja tym.

0 komentarze:

Współtwórcy