sobota, 9 czerwca 2012

Francja kempingiem stoi

Wrocilismy troche wczesniej z wyjazdu, bo przegonily nas ulewy. Tu nie jest co prawda lepiej, ale przynajmniej mamy nad glowami dach :-) Bylo fantastycznie! Przejechalismy ponad 2 tysiace kilometrow, kazdego dnia spalismy na innym kempingu, dotarlismy do oceanu i "zalapalismy sie" przez prawie caly czas na piekna sloneczna pogode. Francja jest po prostu przepiekna! Jestem pod wielkim wrazeniem francuskiej wsi, cudnych, zadbanych domeczkow, kwiecistych, kolorowych ogrodow, rozbuchanej i nieujarzmionej przyrody. Jak to dobrze, ze sa jeszcze miejsca w Europie, gdzie nie przycina sie trawnikow, gdzie drzewa rosna swobodnie, gdzie wiochy sa wiochami, a nie fabrykami zywnosci. Dzieci byly zachwycone kempingowaniem - mialy mnostwo wolnosci, samodzielnie zwiedzaly kempingi, biegaly na plac zabaw same i w ogole kazde wyjscie do kibelka (bez rodzicow) bylo wielkim wydarzeniem. Wszystkim bardzo sie podobal prom ;-) Spanie w namiocie - zapomnialam juz o tym - maksymalnie mnie relaksuje. Budze sie dotleniona jak nigdy. No i te poranne spiewy ptakow... jak ja to lubie! Tak intensywne spedzanie czasu nie przynosi co prawda odpoczynku takiego jak lezenie plackiem na plazy, ale ja chyba wole takie wakacje, wole sie zmeczyc, napatrzec na zmieniajacy krajobraz, nasycic swiatem i budzac rano nie pamietac, gdzie sie wlasciwie spalo. Lubie te kempingowe niewygody i prowizorke, lubie spac na twardym i 20 minut gotowac na butli wode na herbate. Zdjec mam setki, ale jak zawsze musze je najpierw przebrac. Grzesiek tez cos nagrywal - zmontuje, to wkleje. Dzis okazalo sie, ze Ninka przywiozla z wyjazdu ospe. Dziwne, bo bylam pewna, ze przechodzila juz ta chorobe dwa lata temu, ale widocznie tamto wtedy bylo jakims innym wirusem. Wracajac do Francji - z pewnoscia nie byl to nasz ostatni wyjazd do tego pieknego kraju!

0 komentarze:

Współtwórcy