sobota, 28 stycznia 2012

Sikanie

nPEguq on Make A Gif, Animated Gifs

make animated gifs like this at MakeAGif



Romek przed kapiela podszedl do mnie i mowi "siiikuuu". Prowadzi mnie do kibelka, a tam czeka podstawiona pod toalete podstawka. Romek na nia wchodzi, ale nie umie usiasc na kibelku, potrzebuje mojej pomocy. Sciagam mu pieluche (sucha!) i sadzam go. A on, jak gdyby nigdy nic, robi siku do kibelka!
Nie wiem co o tym sadzic. Glupio by bylo przegapic ten moment, gdy dziecko samo chce i wie jak korzystac z toalety. Z drugiej strony, wydaje mi sie, ze on jeszcze za maly na odpieluszanie. Ma 23 miesiace. Dziewczyny mialy 2 i pol roku, gdy konczylismy pieluszki.
Jutro przyniesiemy nocniki z szopy. Jesli jest to jego czas, to zalapie o co chodzi. Jesli za wczesnie, to sie je schowa na 6 miesiecy i w lecie odpieluszy.

Krakow na zdjeciach stad

Wolna sobota. Ilez to ja mialam dzis zrobic! Czuje sie jakby czekal mnie jutro egzamin, a ja zamiast sie uczyc - obijala. Tyle planow, slonce, ciepelko (no takie wzgledne ciepelko, kilka stopni na plusie), na zdjecia mialam jechac, trzy rolki wypstrykac, cyfra kolejna setke machnac, a zamiast tego popijam herbate owocowa (co samo w sobie jest wedlug mojego meza oznaka starzenia sie, podobnie jak kazde inne tzw dbanie o siebie), zamiast obiadu ciastka i czipsy podjadam (co oznaka czegos innego jest, wg mnie) i lenie sie. I mysle i tesknie. Za Polska oczywiscie. Latam po forach i blogach, a tam zewszad sranie na Pl. Zaprosilabym tych wszystkich narzekaczy na kilkuletnia emigracje nauczyc pokory troche.
Natknelam sie przypadkowo na kamere nadajaca obraz na zywo z Krakowa. I - bedac w Sheffield, nie ruszajac sie wlasciwie sprzed komputera w swoim domu - zrobilam dzis kilka fotek Krakowowi! Alez mi sie ten pomysl spodobal!

Dokladnie taki widok mialam z okien sali, gdy chodzilam na wyklady na amerykanistyke:
Tutaj, obok czerwonego neonu, wprost z okienka sprzedaja kebaby, po ktorych strasznie zgaga pali:

Ehhh, no i wychodzimy z Brackiej. Bylismy wlasnie na kawusi i cieplej szarlotce (koniecznie z galka lodow smietankowych) w Prowincji. I jestesmy tacy rozgrzani, buchajacy cieplem (w czasach studenckich rowniez cuchnacy nikotyna) i idziemy na prawo do Empiku, albo na lewo na zajecia:
A ten widok tez pamietam. Bylismy z Grzesiem na weselu jego kolegi ze studiow w knajpie nad Jubilatem i na 100% stamtad wlasnie jest to zdjecie:


Bardzo duzo myslimy i dyskutujemy ostatnio o powrocie do Polski. Decyzja zapadla. A wlasciwie zapadla ona chyba zanim jeszcze tutaj wyemigrowalismy. Wracamy. Ostateczna date wyznaczylismy sobie na 2013 rok. Pozno tak (jedynie!) ze wzgledu na Romka, ktory powinien miec okolo 3 lat, zebym bez poczucia winy mogla go puscic do przedszkola. A samej pojsc do pracy. Nie ograniczamy sie do Krakowa. Wracamy do jakiegokolwiek miasta w Polsce, w ktorym znajdziemy dobra prace dla Grzeska i szanse na znalezienie takowej dla mnie. Czy bedzie to Warszawa, czy Trojmiasto, czy inne miejsce? Obojetne. Najwazniejsze, zeby byla to Polska. Ten 2013 rok to data ostateczna, bo tak naprawde juz teraz Grzesiek przeglada oferty pracy. I jak sie trafi cos konkretnego, to sie stad zmywamy wczesniej.

środa, 25 stycznia 2012

Etapy zycia dentystycznie mierzone



Emilce wypadla dzis jedynka. Mnie wypadla dzis plomba. Romkowi wychodzil dzis zab.

niedziela, 22 stycznia 2012

Zwierzatko










Bylismy dzis na spacerze, karmilismy konie marchewkami (chcialoby sie rzec: zaprzyjaznione konie, gdyz odwiedzamy je ostatnio czesto). Kupilibysmy dzieciom zwierzatko. Bardziej ogrodowe niz domowe. Szukamy. Narazie nie ma. Poczekamy na nie, znajdzie sie. I nie bedzie koniem.

sobota, 21 stycznia 2012

Foto bez filtra





Taka mamy pogode.

czwartek, 19 stycznia 2012

***




Nina wrocila do szkoly. Siedzenie w domu nie bardzo jej przypadlo do gustu: nuda, nuda, nuda (to cytat szanownej uczennicy). Wiec powrot do rutyny powitala z wielka ulga. Rownie niechetnie przyjela wiadomosc o piatkowym lunchu w szkole, ktory mial byc dla niej (i Emilki) czyms z zalozenia przyjemnym. Nina nie lubi zmian. Ani nowosci.
Emi niedlugo bedzie swiecila piekna dziura po gornych jedynkach. Narazie prezentuje jeszcze taki usmiech:


wtorek, 17 stycznia 2012

Poszly konie





W sumie to nic nowego. Ninka zdrowieje, Romek w fazie lapania pierwszych objawow. Emi zdrowa jak ryba. Klisze wywolalam, to zdjec kilka ze spaceru do lasku wklejam. Konie bardzo przypadly do gustu Ninie, ktora uwielbia zwierzeta. Roman natomiast, mam wrazenie, ze boi sie ich najbardziej na swiecie. Ale na rekach, z odpowiedniej odleglosci obserwuje i wola "koni, koni". Na spacery lazimy z siata pelna marchewek.

(Ps. Jak zobaczylam na zdjeciu, bo czlowiek takie rzeczy dopiero na zdjeciach zauwaza, wiec jak zobaczylam na zdjeciu, ze Emilka siega mi juz do piersi, to o maly wlos nie zemdlalam!)

poniedziałek, 16 stycznia 2012

Dwojka dzieci



Chora Ninka zostala dzis w domu. Bawia sie z Romkiem w kroliczka i starego dziada. Dziadem jest - czego nie trudno sie domyslic - Roman. Role przydzielila mu siostra, bo wg niej koszula Romka jest "dziadoska".

sobota, 14 stycznia 2012


czwartek, 12 stycznia 2012





Dzis na mocnym haju od drugiej polowy dnia. Wyszlo slonce, a ze spedzalismy czas w ogrodzie, od razu zagrzalo i wystrzelily endorfiny w ilosci niekontrolowanej. No po prostu zwariowac idzie. Roman dzis w sesji kuchennej, ale taki z niego garowy chlopak, bo ja matka gastronomiczna. Grzebie w szafach, w zmywarce, gotuje, miksuje, piecze i tylko wejsc w posiadanie noza kuchennego mu sie marzy. Zabeczany powtarza w kolko "nu, nu", co w jego - juz bardzo rozbudowanym jezyku - znaczy "noz". Czasem okresla tak tez nozyczki. Przyznajcie niewielka roznica miedzy jednym a drugim. Oba ostre i oba niedostepne.

wtorek, 10 stycznia 2012

Ferie lutowe zaplanowane







Od wczoraj mysle o jednym! O najblizszych feriach (czyli tych za 5 tygodni). A to dlatego, ze lecimy na wspaniale wakacje na Malte! Grzes zostanie w domu, bo do kwietnia nie ma ani pol godzinki urlopu, a ja i dzieciaki wybieramy sie sami. Pomysl wyjazdu krazyl nam po glowach i przewijal sie w rozmowach, ale nic konkretnego z niego nie wychodzilo. Ale pewnego dnia Grzesiek zmotywowal mnie i "przekonal" - a raczej dodal odwagi, ze sama na takim wyjezdzie nie tylko dam rade, ale przede wszystkim wypoczne na sloncu i w nowych dekoracjach. Jakos ciezko sie bylo z tego zimowego marazmu wyrwac. W weekend wertowalam ryanaira i przeszukiwalam siec w poszukiwaniu hotelu, domu lub apartamentu do wynajecia. Jak mam juz bilety kupione i zarezerwowane noclegi czuje sie zupelnie inaczej. Jakos tak radosniej. I energiczniej. Optymistyczniej. No po prostu wszystko mi sie chce!

niedziela, 8 stycznia 2012

Sloneczna sobota







Zaswiecilo w sobote i zrobilo sie znacznie przyjemniej. Choinke rozebralismy, bo w styczniu straszy niczym sterta brudnych garow po posilku. W perspektywie 2 bardzo mile sprawy, ale narazie milcze dopoki nie bedzie na 100% zaklepane. Jutro pierwszy pelny tydzien szkoly i zwiazanej z nia rutyny. Ciekawa jestem, jak Nina odczuje dodatkowe 2 dni spedzone poza domem? Czy bedzie - tak samo jak Emilka w jej wieku - reagowala duzym zmeczeniem na nowy obowiazek? Piatek nastroil mnie bardzo optymistycznie: wyszla po lekcjach usmiechnieta od ucha do ucha, z wielka radoscia opowiadala o czytaniu ksiazeczki i z wielkim zapalem czytala w sobote i dzis lekture domowa. Pilna, ze az strach :-)
Emilka patrzy natomiast na siostre z mieszanina dwoch uczuc: z serdeczna poblazliwoscia, rozczuleniem jakby, ale tez z zazdroscia, ze oto Nina wkracza w swiat dostepny tylko najstarszej. Ze jest nauka, czytanie, ksiazeczki, literki, pochwaly. Do tej pory bylo to zarezerwowane dla Emi, teraz rowniez Nina jest uczennica. I chyba do tego trzeba sie kazdemu w naszym domu przyzwyczaic.

piątek, 6 stycznia 2012

cytat

"Dzisiaj byl fajny dzien w szkole. Ale najbardziej lubie jak ucze sie czytac ksiazki" - powiedziala Ninka tuz po wyjsciu z klasy.

środa, 4 stycznia 2012

Pierwszy dzien szkoly Ninki

Rano Ninka wstala cala w skowronkach, bo dzis pierwszy dzien szkoly. Ubrana w nowiutki mundurek przegladala sie co chwila w lustrze i po jej minie widac bylo, ze bardzo sie sobie podoba. Po szkole wrocila rownie zadowolona, co rano. Juz w aucie chwalila sie pierwszymi wrazeniami: "Mamo, w szkole bylo bardzo fajnie. Ani razu sie nie nudzilam!" W domu zjadla wielki talerz zupy - glodna jak wilk. A teraz spiewa nowa piosenke. Jej poczatek szkoly to tak naprawde przejscie z jednej sali do drugiej w tym samym budynku. Cala jej klasa pelna jest kolezanek z przedszkola, panie nauczycielki czesto przychodzily do jej grupy przedszkolnej, wiec znaja ja i ona je rowniez. Jedyna duza zmiana jest nauka zamiast ciaglej zabawy. No i to, ze bedzie teraz przez 5 dni w tygodniu poza domem.
Od dzis duze te moje dzieci. Ninka w mundurku spowazniala, ale tez Romek, bez kontekstu starszych siostr wiekszy, starszy, samodzielniejszy sie wydaje.

wtorek, 3 stycznia 2012

I po feriach



Od jutra szkola. Dla dwojki moich dziewczyn. Juz dzis wieczorem zaczely zajecia na karate.
Po tych feriach sa wypoczete, zrelaksowane, wybawione ze soba i z nami. Az milo patrzec na te szczesliwe buzinki! Nastepne wolne za jakies 6 tygodni. Odliczamy.

niedziela, 1 stycznia 2012

Marzenia zeszloroczne i na 12r.

Udzielil mi sie nastroj wspominkowy, wiec przegladnelam pobieznie bloga z 11 roku. I na co natrafilam? Jestem duzo dalej w odzyskiwaniu poczucia kontroli nad swoim zyciem i czasem niz bylam rok temu o tej porze. Moim najwiekszym i jedynym marzeniem bylo przespac 8 godzin bez pobudki, ciurkiem. I udalo sie. Wiecej: calkiem dobrze sypiem juz od paru tygodni (a moze to dluzej juz trwa?).
W zupelnie innym miejscu mego zycia jestem teraz. Coraz wiecej zalezy ode mnie i plany mam tez smielsze, coraz bardziej uwzgledniajace mnie w moim zyciu. Te najwazniejsze zwiazane sa z fotografia, na ktora mam nadzieje poswiecac coraz wiecej czasu i zaangazowania. Marzy mi sie miec kilka godzin dziennie na zdjecia. Bedzie tak kiedys, Romka trzeba tylko odchowac jeszcze troche, bo berbec z niego. Inna sprawa, ze bez fotografowania oraz czytania ksiazek zycie jest nieznosnie szare i jalowe, wiec tak czy siak, czy mam czas, czy nie i tak sie angazuje w powyzsze aktywnosci, ale mam marzenie, by moc tak pelna para, na caly (lub prawie caly) etat poswiecic sie swym pasjom.
Oprocz wielu arcywaznych spraw, ktore mialy miejsce w tym roku, o ktorych pisalam, badz ktore przemilczywalam, bo oczywiste sie wydaja (chocby zdrowie nas wszystkich) jeszcze o jednej... nie o jednej, o dwoch sprawach. Niby blahych. Ale waznych, chociaz inaczej. Moje 2 odkrycia: da sie zyc bez cukru. Ani herbata, ani kawa bezcukrowa nie truje! A druga sprawa, to herbata zielona. Dawniej syf nie do przelkniecia. Torturowana bym jej nie tknela. Teraz pije nalogowo. I polecam. Warto sie przelamac i ja pic. Tak wiec lamcie sie w Nowym Roku jak najczesciej. Mozna przy okazji wlasnej niekonsekwencji odkryc cos bardzo waznego.

Współtwórcy