sobota, 31 grudnia 2011

Sylwester 11/12

Do Nowego Roku jeszcze 2 godziny, a my juz PO zabawie sylwestrowej!

(Na tym zdjeciu mial byc rowniez Romek, ale wlasnie strzelil focha, obrazil sie, trzasnal drzwiami i jestesmy my, same dziewczyny. O obrazaniu sie Romana moze kiedy indziej calego posta napisze, narazie pokaz zdjec):

My:

Agnieszka (2 w 1) i Pawel z dziewczynkami Judysia i Gosia:

Hania (rowniez w ciazy) i Maciek oraz ich dzieci: Piotrus, Lukasz i Zosia:

Monika (tez zaciazona) i Dawid oraz dzieciaki: Joachim, Barnaba i Miriam:

Wszyscy. Narazie 11 dzieci. Jakos udalo sie zebrac na chwilke cala gromade w jednym pomieszczeniu:

Spiewalismy kolendy:





środa, 28 grudnia 2011

7 lat



Sa tacy, ktorzy wierza, ze zycie ludzkie podzielone jest na interwaly trwajace 7 lat. Nasza Emi wlasnie dzis przeszla w kolejna siedmiolatke.
Robimy tort, tata i Romek pojechali dokupic swieczki urodzinowe, po obiedzie jedziemy zrobic cos przyjemnego (jest kilka propozycji, wiec narazie nie wiemy co...). Emilka i Ninka - jak to maja w zwyczaju - z zapalem wielkim i w skupieniu rysuja, wycinaja, kleja, jednym slowem: tworza. Przydaloby sie, z okazji urodzin jakies male podsumowanko - w kilku slowach chocby opowiedziec o Emi jaka jest teraz. Zadanie niewykonalne, aczkolwiek zawsze, gdy mysle o Emilce towarzyszy mi reflaksja, ze jest jedna z najbardziej tworczych osob jakie spotkalam w zyciu. Nie ma dnia, by czegos nie stworzyla, nie wymyslila, nie narysowala, nie skonstruowala, nie ulepila. Absolutnie daleka jestem od etykietowania wlasnych dzieci, od doklejania im przeroznych przymiotnikow i okreslania jakie sa, a jakie nie sa, co potrafia, a z czym maja trudnosci, co lubia, a czego nie. Wiem, ze wszystko to bedzie tylko moja subiektywna (byc moze mylna) opinia. Slepcem jednak nie jestem i ten zapal, energia, pomyslowosc i wrazliwosc jakie towarzysza Emilce od najmlodszych lat wskazuja na wybitnie artystyczna nature. I taka wlasnie jest Emi dzis, w wieku 7 lat.
Wszystkiego najlepszego coreczko!

wtorek, 27 grudnia 2011






Klisze dzis odebralam. Swiateczne zdjecia sa 2.

poniedziałek, 26 grudnia 2011

Swieta, swieta i...

Moja mama kazdego roku o tej porze mawiala: "swieta, swieta i po swietach". Niesposob zaprzeczyc. Aczkolwiek dla nas labowanie nie skonczylo sie jeszcze, powiem wiecej: dopiero sie zaczelo, bo i dzieci i Grzes maja wolne do 4 stycznia, wiec dopiero sie rozkrecamy ;-)
Tegoroczne swieta byly wyjatkowo wypoczynkowe. W pierwszy dzien, wbrew codziennym przyzwyczajeniom, pozostalismy w pidzamach do samego wieczora; snulismy sie w tym niewyjsciowym stroju miedzy kuchnia, a sypialnia, potem znow kuchnia, by w koncu wypoczac w lozku. Cudem prawdziwym znalazlam w biblioteczce nietknietego Lema ("Pokoj na ziemi") i delektowalam sie nim do wieczora.
Dzis natomiast wygrzebalismy sie z domowych pieleszy okolo poludnia, a ze bylo fantastycznie cieplo wykorzystalismy pogode i pojechalismy na plac zabaw, a potem na obiad i moja ulubiona gingerbread latte "na miasto".

A tu juz pokaz slajdow. Grzes przygotowuje uszka:



Jeszcze schowane, nikomu nie udalo sie znalezc przed oficjalnym rozdaniem:





A tak bylo po Wigilii, istna stajnia Augiasza:

środa, 21 grudnia 2011

Przedswiatecznie jest tak:


Swieta w tym roku olewam. Znaczy sie: kulinarnie i porzadkowo olewam. I zamierzam robic tak juz zawsze. Zadnych wielkich kolacji z 12 potraw, zadnych wielkich przygotowan z porzadkami generalnymi na czele. Lepiej niech bedzie tak: w miare schludnie i czysto, na obiad barszczyk, ktory kazdy bardzo lubi, potem losos, ktory lubia rodzice i Emilka (Romek jeszcze nie jadl, Nina zdecydowanie nie lubi) i na deser makowiec. Do tego zadowolona, wypoczeta, szczesliwa mama. Tata tez taki. No i mile bycie ze soba. Zabawa. Sluchanie kolend itp.
Tak wiec powziawszy taka decyzje mialam nawet nie piec bozonarodzeniowych piernikow. Wyszlo jednak inaczej. Ciasto robila maszyna. Reszte corki. Dekorowanie z przyjaciolmi. Piernikow juz nie ma. Ale wspomnienia pozostaly. I fotki.


I jeszcze Nina nocny Marek:




poniedziałek, 19 grudnia 2011

15:48


Jutro zachod slonca o 15:48. Niewiele dnia w czasie doby zostaje na normalne zycie. Dzis bylo strasznie ciemno, zimno, deszczowo. Ciezko jest wytrzymac ten czas. Zyciodajnego slonca brakuje bardzo. Skad czerpac energie i sile wiec? Z solarium? Moze z samoopalacza...?
Swieta niedlugo, ferie dzieci juz teraz. Ubieralismy choinke. Od nowego roku zmiany: Nina zaczyna szkole. Ja ciagle choruje, juz ponad miesiac katar, bol glowy, kaszel, raz lepiej, przewaznie gorzej. Humor tez - jak widac - nie najlepszy. Byl mily akcent w sobote. Spedzilam 7 godzin jak singielka - Grzes zabral dzieci na ten czas poza dom i moglam odpoczac, poczytac ksiazke, na spacer pojsc samej, zdjecia porobic, zjesc gore frytek z ketchupem, nie gotowac obiadu i ogladnac komedie w tv. Odsapnelam.



sobota, 3 grudnia 2011

Nie zagladajcie tu

Jesli ktos zaglada, to niech nie zaglada tu. Czuje sie zmeczona, bez sil na pisanie, na zdjecia, na cokolwiek. Ochoty tez nie mam. Pewnie to nie koniec bloga, bo byloby zal skonczyc wieloletnia przygode z kronikarstwem z tak prozaicznych powodow jak przemeczenie, ale narazie nie bede pisac, zmuszac sie do poswiecania ostatnich chwil wolnych na blogowanie. Moze po swietach odetchne, moze slonca i dopaminy brak?
W kazdym razie trzymajcie sie grudniowo - swiatecznie - noworocznie.

wtorek, 8 listopada 2011

Rain, rain go away...

A tak sobie nuce pod nosem od rana przedszkolna piosenke.
Ciezko sie zebrac do pisania po powrocie. Glownie przez natlok zdjec i przemyslen. Na dluzszego posta sie kroi, a u mnie z czasem kiepsko. Moze w weekend?

poniedziałek, 24 października 2011

Na walizkach





Powoli koncze pakowanie. Czesc rzeczy sie jeszcze dosusza na wietrze, czesc dopiera. Glowa boli od przypominania sobie co jeszcze zabrac, czego nie zapomniec, a czego pod zadnym pozorem nie zapomniec. Chociaz - tak na dobra sprawe - najwazniejsze sa 2 rzeczy w podrozy - paszporty i kasa. Reszte dostanie sie wszedzie.

Dom w rozsypce, dzieci zniecierpliwione (mamooo, kiedy bedziemy juz leciec?) i baaardzo grzeczne.





A ja nie wiem - brac czapki, rekawiczki?

Romek wlasnie odkryl te czesci garderoby i zaczelo sie wielkie przebieranie. Radosc nie z tej ziemi.

buuuu



wtorek, 18 października 2011

No halloween





Emilka nie moze odzalowac, ze w tym roku nie bedzie halloween. Przytachalam wiec dzis wielka dynie. Tata wycinal.

poniedziałek, 17 października 2011

Za tydzien

Za tydzien bedziemy dopinac walizki przed wyjazdem do Polski. Trudno w to uwierzyc, ze juz i ze nareszcie i... ze naprawde. Tyle sie czeka na te odwiedziny, tyle sie o tej Polsce mysli, a jak juz wyjazd za pasem, to nie wiadomo, czy sie cieszyc, czy nie. Po cichu licze na to, ze sie nam tam za bardzo nie spodoba i ze powrot bedzie latwy.

piątek, 14 października 2011

Pomylki jezykowe




Nince czasami myla sie slowa. Dzis na przyklad, przychodzi do Romka, ktory wlasnie obudzil sie z drzemki popoludniowej. Przytula go, dotyka jego spoconej glowki i mowi: "mamo, Romek sie troche stopil."


Albo inna sytuacja, tuz przed snem Ninka mnie wola i prosi:"mamo, mam ochote na ciepla coca cole."
(chodzilo jej o kakao)

środa, 12 października 2011

Sroda



Pogodowo nie najgorzej jak na te pore roku. Troche spacerujemy. A w domu najwieksza atrakcja sa klocki lego - Romek by sie nimi bawil non stop. Na zmiane z ciastolina. Wiec lepimy i budujemy.





niedziela, 9 października 2011

Jesien



Jesien juz na dobre. Liscie plataja sie pod nogami. Deszcz zapowiadaja na jutro, pojutrze itd. Wpadlam na fajny pomysl w zeszlym tygodniu. Bede zabierala Emilke i Ninke raz w tygodniu na basen wieczorem, okolo 18:30. Uwielbiaja wode, brakuje nam bardzo kontaktu (bez obecnosci Romka, ktory z racji wieku absorbuje wielka czesc mojej uwagi), a dodatkowo mnie przyda sie odpoczynek i relaks. W piatek bylysmy na probnej sesji, mialam watpliwosci co do poznej pory, ale widac nie doceniam mozliwosci wlasnych dzieci. Nie dosc, ze nie byly zmeczone, to jeszcze bawily sie swietnie i codziennie wypytuja kiedy zabiore je znowu na basen "w nocy". Tak wiec wprowadzamy nowy element do naszej rutyny: basen z mama raz w tygodniu.






Ponad to, z dobrych wiadomosci: bedziemy miec goscia w Sheffield. Pod koniec listopada przylatuje moj brat. Dziewczynki juz nie moga sie doczekac Krzysia, chociaz wlasciwie to jedynie Emilka ma jakies konkretniejsze wspomnienia zwiazane z moim bratem (slynne wspolne skakanie na materacu!), a Ninka jedynie kojarzy o kogo chodzi. Mysle, ze po tej wizycie zapamieta kim to ten wojek wlasciwie jest.



Ninka zazdrosci rodzenstwu lozka pietrowego. Tez takie chce. Juz nawet zaklepala spanie na wyzszej polce. Niestety nie ma chetnych na spanie ponizej.

wtorek, 4 października 2011

konik


Ninkowy rysunek. Uwielbiam tego konika i dziewczynke z profilu.

mobile uploads




Przegralam z komorki fotki. Alez skarbow sie tam pochowalo. Powyzszy z lata.

Ksiazka Niny o kotku, ktory sie zgubil


Photobucket




sobota, 1 października 2011

Portrety

Dzis portrety, glownie Romana, co w pewnym sensie obrazuje proporcje w jakich spedzam czas z pozostalymi domownikami. Piekna sobota, dzieci na tancach, a potem na hulajnogach. W tym czasie bede sie starala ogarnac dom, wiec - jak zwykle - praca w domu. Z nowosci: Romek nauczyl sie sikac do kibelka! Oczywiscie nie oduczamy go pieluch jeszcze (ma 18 mcy), ale juz powoli, przed kapiela wprowadzamy rytual sikania jak dorosli. Sprawia mu to wielka frajde (wspominalam juz o jego pasji do spluczki, wiec wiaze sie to chyba jakos w spojna calosc...).
Ninka idzie do szkoly od stycznia. Miala pojsc pozniej, ale wszystko i wszyscy przemawiaja jednym, zgodnym glosem, ze jest gotowa na szkole. Ona sama doczekac sie nie moze: klasa pelna ulubionych kolezanek (tych z przedszkola, z zeszlego roku) i przerwy oraz lunch w towarzystwie starszej siostry. No i ta radosc, ze ona tez bedzie miec mundrek i teczuszke z ksiazkami.
Emi zabkuje. Bardzo bolesnie przebijaja jej sie zeby trzonowe i co rusz poplakuje i buzie ma spuchnieta raz zjednej raz z drugiej strony.
W ten weekend wprowadzamy zmiane w organizacji domowej. Roman przenosi sie do pokoju Emilki. Kupujemy pietrowe lozko i od dnia dzisiejszego beda ze soba mieszkac. Ciekawa jestem jak im to bliskie sasiedztwo sie spodoba?
Rodzice natomiast wybieraja sie wieczorem na randke.
I tyle przyjemnosci, do pracy rodacy.

















Współtwórcy