czwartek, 30 września 2010

Slow kilka

Ja i Romek chorujemy przez ostatni tydzien. Malemu na dodatek wychodza zeby i jest absulutnie "nieodkladalny", co oznacza, ze wisi na rekach (badz w chuscie) niemalze non stop. No, moze za wyjatkiem krotkich okresow, gdy jedzie autem i jest przypiety w foteliku. Zaczynam wiec powoli przypominac malpe, ktorej wielkie, umiesnione lapska zwisaja do kolan.
Ze spaniem tez kiepsko: gardlo boli, wiec wiadomo - pobudki co chwila. Albo moje, albo Romka, albo ktorejs z dziewczyn, chociaz one - odpukac - zdrowiutenkie!
Mam tez nowy (tymczasowy), uciazliwy codzienny obowazek. Grzeska auto sie zepsulo i musze jego oraz Emilke odwozic codziennie rano do pracy i do szkoly. Potem wracam do domu 40 minut, bo sa masakryczne korki. I tak jeszcze przez nastepny tydzien... Elektryk wraca do UK dopiero 5 pazdziernika i wtedy zajmie sie naszym samochodem.
Z powyzszych powodow mamy w domu pobojowisko. Ja jestem skrajnie wymeczona i poza przygotowywaniem posilkow trudno jest mi sie zdobyc na jakiekolwiek inne prace domowe, na czele ze sprzataniem, odkurzaniem, ukladaniem. Zreszta, akurat te prace domowe sa praktycznie rzecz ujmujac niewykonalne z niemowleciem na reku. A ze nasze niemowle jest ostatnio bardzo wszystkiego ciekawe, to i noszenie go na rekach wyglada zupelnie inaczej niz kiedys. Romek chce wszystkiego dotknac, lapki ma wyciagniete w strone swiata przez caly czas i lapie za sciany, kwiatki, klamki i absolutnie wszystko, co jest w jego zasiegu. Z postepow: juz prawie samodzielnie siedzi, umie sie na brzuszku poruszac w strone zabawek (ale tak troszeczke) i kreci sie fajnie. Umie tez sie przekrecac z brzucha na plecy i odwrotnie, aczkolwiek bardzo nie lubi tej czynnosci i unika jej jak moze. A moze unikac, wystarczy tylko zawolac mame...
Apetyt dopisuje mu piekny! Zjada owocowe sloiczki, moje domowe zupki (kupne oprotestowal totalnie) i lubi kaszki na mleku. No i oczywiscie mleko z piersi jako podstawa zywieniowa.
A jutro skonczy ten nasz maly chlopczyk pol roku!!! Minelo i szybko i bardzo powoli. Zalezy jak na to wszystko spojrzec...
Mamy piekny wrzesien. Wczoraj pogoda nie dopisywala, ale poza tym jest slicznie. Bardzo lubie angielska jesien, wedlug mnie to najladniejsza pora roku tutaj. Jest idealnie. Jesiennie. Wiosna zreszta tez jest ladna. Czasem rownie piekna, co w Polsce. Najtragiczniejsze jest chyba lato (jak dobrze, ze juz za nami!), bo niesie tak wiele nadziei i zawsze tak bardzo zawodzi i pozostawia okropny niedosyt ciepla i slonca. Zima tez do niczego: bez trzaskajacych mrozow i sniegu po pas, to dla mnie zadna zima. No, ale narazie mamy jesien i tego sie trzymamy.

wtorek, 28 września 2010

*

Posted by Picasa

niedziela, 26 września 2010

Zupa Romana

czwartek, 23 września 2010

spacer

niedziela, 19 września 2010

weekend

Korsyka - film

piątek, 3 września 2010

Romek prawie


Romek jest na etapie, w ktorym prawie siedzi, prawie je, prawie przewraca sie z plecow na brzuch i odwrotnie, prawie mozna go nosic na biodrze, prawie ma pierwszego zabka. Jak przyjda zmiany, to pewnie wszystkie naraz, lawinowo.

środa, 1 września 2010

Po dlugim weekendzie


Sierpniowy dlugi weekend spedzilismy u Marty, Artura (ArtBerk) i ich wspanialych chlopakow w Cheam pod Londynem. Zostalismy ugoszczeni jak zawsze po krolewsku, Artur (zapewne przyszly wlasciciel dobrze prosperujacej restauracji londynskiej) dogadzal naszym kubkom smakowym, Marta - mimo zmeczenia podroza - dzielnie towarzyszyla nam przy poznej kolacji, a dzieciaki bawily sie ze soba do upadlego. Oboje z Grzesiem bardzo zalujemy, ze nie mieszkamy od Was kochani ciut blizej. Spotkania mozna by bylo organizowac czesciej niz raz do roku...


Z tego wszystkiego przez przypadek skasowalam sobie zdjecia z wizyty. Uchowaly sie jedynie te, ktore przegralam na Grzesia komputer, z pierwszego dnia naszego pobytu, gdy to urzadzilismy sobie wycieczke do Londynu, do Science Museum:
http://picasaweb.google.co.uk/demendecka/Londyn?feat=directlink

Współtwórcy