piątek, 30 kwietnia 2010

Nie ma juz u nas noworodka




Niemowle, waga ciezka, 5 kg.


czwartek, 29 kwietnia 2010

Obrazek z kjecikiem

Zagadka: co przedstawia zdjecie powyzej? Ano, odpowiedzi prawidlowe sa dwie i zaleza od wieku odpowiadajacego. Dorosly zauwazy tu z pewnoscia blotnik jakiegos auta (ja widze tu moje auto). Dziecko (np taka rozgarnieta trzylatka jak nasza Ninka) zauwazy tutaj obrazek przedstawiajacy krecika. Nikt nie jest w bledzie. Dzis w trakcie naszej wycieczki do lasu mial miejsce maly akt - wandalizmu, badz tworczy (jak kto woli) - i moja, juz i tak styrana mikra zostala ozdobiona rycina przedstawiajaca "kjecika". Dzielo - technika kamien na lakier - wykonala Nina, wykorzystujac moje zaaferowanie przy wkladaniu Romka do chusty...

A spacerowalismy dzis, mimo braku slonca, w pieknej scenerii.

Nineczka, musze uczciwie przyznac, troche byla znudzona lasem i miala radoche z przechadzki dopoki udawala, ze jedzie na hulajnodze i motorem. Potem musialam dac jej (majac w pamieci incydent z autem!) swoj aparat i oto zadowolona cora porobila mi i braciszkowi kilka pieknych zdjec ze spaceru, a sama nie nudzila sie juz wcale.


A tu huba, zwana przez moje dziewczynki kuba.

Nina, po wczorajszej nocy byla wyraznie niewyspana, marudliwa i cala na "nie". Bo noc w spiworach zakonczyla sie o 21:30, gdy to obie dziewczyny wykonczone pozna godzina i probami zasniecia na podlodze stwierdzily, ze spac chca jednak w lozkach... Ciezko sie im dzis wstawalo...

A wszystko to mialo miejsce tu:



środa, 28 kwietnia 2010

Spiwory

A dzis dziewczynki beda spaly w spiworach. Wedle zyczenia ksiezniczek poslano na ziemi.

poniedziałek, 26 kwietnia 2010


środa, 21 kwietnia 2010

Zdjecia + krotki opis

Na szybko notuje, bo zmeczenie juz wielkie, w zasadzie powinnam dzis jeszcze:
-rozladowac i zaladowac zmywarke
-pranie zebrac w obrodku i wywiesic nowe oraz nastawic kolejna ture
-pozbierac zabawki ogrodkowe i rowery
-zetrzec kurze w salonie (a przynajmniej stolik komputerowy, bo oddychac sie nie da)
Nie zrobie tego, bo chce sie wykapac w wannie z piana. Na jutro odkladam obowiazki.

Romek, jak wiadac, robi sie coraz okraglejszy na buzi. Udaje mi sie go czasem "zlapac" obiektywem w czasie aktwnosci, ktora wynosi (w porywach!) okolo 2 godzin na dobe. Poza "aktywnoscia" nadal ciagle spi i spi.

I chyba nie wspominalam o tym jeszcze, ale sam zasypia. I na noc i w ciagu dnia. Caps Lockiem napisze: CUDOWNIE!

Autoportret matki z dzieckiem (pierwsza polowa XXI wieku).

Odkrylam fajne, wygodne wiazanie chusty (tzw. kieszonka). Mam juz taka wprawe, ze wiaze ja z Romkiem na reku... Nie korzystam z niej jednak jeszcze za duzo, bo maly nie za bardzo lubi, gdy sie go nosi pionowo. Woli lezec narazie.

Pierwszy tydzien szkoly trwa. Emi wracala z wielkim entuzjazmem po feriach. Wczoraj bylo juz zle, a dzis znow jest najszczesliwsza na swiecie i ma mnostwo kolezanek w klasie. Czyli normalka. Wzloty i upadki.

Ninka wybawiona z mama na maksa. Romek spi non stop, wiec calymi dniami lepimy z plasteliny, ukladamy puzzle, jezdzimy Thomasami i robimy babki w piachu.
Ja powoli wracam do starego trybu zycia. Troche jeszcze jestem leniwa i wole w domu posiedziec, Nine na ogrod wyslac niz do parku na spacer isc, ale mysle, ze gdy zrobi sie cieplej, to bedziemy sie czesciej z domu ruszac. Poki co mamy piekne slonce i zimno. Przynajmniej jak na moj gust jest stanowczo za zimno.
Dobra, to tyle narazie, ide do tej wanny :-)

piątek, 16 kwietnia 2010

Strachy na lachy


To co wczoraj wydawalo sie byc wyzwaniem, dzis juz ujarzmione.
Bylismy w polskim klubie. Moja pierwsza wycieczka samochodowa z trojka dzieci. Jeszcze wczoraj planowalam jak to zrobic, by wszystko "sie udalo" - miedzy cyckiem a kupa trafic w odpowiedni moment, by Romek spal i wsadzic cala czerede do auta, poprzypinac w fotelikach, zabrac torbe pelna "tylko niezbednych" rzeczy, wozek zaladowac do bagaznika (nie do konca jeszcze wiem, jak sie to obsluguje, sklada i czy zmiesci sie do mikry...) i dotrzec na miejsce na czas.
A bylo tak:
Romeczek cala droge przespal, potem w klubie spal jeszcze bez przerwy godzine z hakiem, obudzil sie, pojadl i znow spal, nastepna pobudke mial juz w domu (pielucha i cyc - co latwo przewidziec) i znow spal. On jest po prostu niesamowity z tym spaniem...


Dziewczynki natomiast pomagaly mi we wszystkim, same sie ubraly, zapiely buciki itp.
Tak wiec pierwsze koty za ploty, wycieczka samochodowa za nami, od poniedzialku ruszamy z rutyna: Emi wraca do szkoly, a my bedziemy ja odbierac tuz po 15tej.



I jeszcze na koniec 2 cytaty. Pierwszy z porannej rozmowy dziewczynek. Emilka do Niny:
-Wynocha z mojego pokoju.
Nina:
-Nie chce sie wynochac!


A drugi, to zlota mysl Grzesia (o poranku rowniez):
-Zazdroszcze mu. Chcialbym byc w wieku Romka i robic to, co on robi w tej chwili.
(mlody wlasnie slodko spal nie swiadom dzwoniacego wlasnie budzika, ni godziny).

czwartek, 15 kwietnia 2010

Coraz czesciej...

... oczy szeroko otwarte.

wtorek, 13 kwietnia 2010

Koniec tacierzynskiego




Jutro Grzes wraca do pracy, a ja po raz pierwszy zostaje sama na caly dzien z trojka dzieci. Nie powiem, zeby mnie lekki strach nie ogarnal - jak do tej pory Grzes gotowal nam obiady lub przynajmniej pomagal mi przy ich przygotowywaniu. Herbate podal, pranie wywiesil, zajal dziewczynki czyms, wzial na rower, na basen, przywiozl zakupy. No i moglam sie czasem zdrzemnac w ciagu dnia... Brakowac bedzie mi jego pomocy, wiec tym bardziej zaluje, ze z przyslugujacych 10 dni tacierzynskiego az 5 spedzilam ("zmarnowalam") w szpitalu.



Jutro Romek bedzie mial 2 tygodnie. W tym czasie glownie zajmowal sie spaniem, jedzeniem i tyciem. Na buzce zrobil sie przyjemnie okraglutki, skora nabrala zdrowego koloru i lekko pogniecione po porodzie rysy twarzy wyprostowaly sie. Nadal jest noworodkiem, ale takim bardziej dorodnym. Czesciej otwiera oczka, przyglada sie nam - wlascicielom dobrze znanych (jeszcze w zycia plodowego) glosow. Bardzo intensywnie studiuje rowniez wzory na poscieli oraz motylki na firance. Rytm dnia chyba tez sie nam powoli klaruje - kapiel jest oczywiscie najmocniejszym akcentem dobowym i maly czesto jest po niej rozbudzony. Odkad wpadlam na pomysl dogrzewania lazienki przed kapiela chwile w wodzie sa prawdziwa przyjemnoscia dla Romeczka i kapiacego (w tej roli wystepuje Grzes).
Rowniez spacer w poludnie wszedl nam juz w rutyne. Byc moze slowo "spacer" jest tu pewnym naduzyciem, bo po prostu wystawiam wozek z malym na ogrodek i Romus spi na swiezym powietrzu, a ja nie musze nigdzie lazic, a moge zajac sie innymi sprawami. Wygodne to bardzo.
Emisia nadal ma ferie. Intensywnie uczy sie wspinania na drzewa i zywoploty (!), bawi z Ninka w piaskownicy, jezdzi na rowerze i oczywiscie zuzywa tony papieru, kredek i pisakow, farb, pedzli, klejow, tasm samoprzylepnych i roznych domowych szpargolow do wykonywania prac plastycznych.
Ninka zafascynowana rowerem jezdzi nim nawet po domu - wiem, trudno to sobie wyobrazic, ale jakos tak sie dzieje, ze ten maly domek robi sie rozciagliwy jak z gumy, gdy trzeba sie w nim bawic, tanczyc lub po prostu biegac. Az cud, ze glowy jeszcze cale!
Poza tym obserwuje moje dziewczyny i nadziwic sie nie moge jakie one sa juz duze, jak samodzielne i jak wiele ucza sie dzieci przez tych kilka pierwszych lat zycia!

niedziela, 11 kwietnia 2010

Prezenty

Popatrzcie tylko na to. Romek dostal te recznie wyszywane cudenka od cioci Hani. Bardzo dziekujemy w imieniu malego. Sliniaczki (w hurtowej ilosci 7 sztuk) oraz poszewka na podusie przydadza sie z pewnoscia bardzo.

Mama pozostaje pod wrazeniem ilosci pracy oraz cierpliwosci Hani.


Romek dostal rowniez pierwszy w swym zyciu list zaadresowany osobiscie do niego. Kartka (powitalna!) przyszla od naszych znajomych z Londynu: Marty, Artura, Michalka i Maciusia. W imieniu adresata bardzo dziekujemy!
Dziekujemy rowniez za wszystkie maile, telefony i smsy z gratulacjami i zyczeniami dla nowego czlonka rodziny!

piątek, 9 kwietnia 2010

Chusta, hurrra chusta!


Sprawilam sobie prezent urodzinowy - chuste do noszenia Romka. Marzylam o takim cudenku juz od dawna: na Emilce testowalismy nosidla, Ninka nie lubiala noszenia wcale, a jak juz polubila, to byla stanowczo za ciezka, wiec dopiero teraz moglam kupic sobie wymarzona chuste. Zwykly kawalek "szmaty" o dlugosci 5 metrow. Jestem, tym starym jak swiat "wynalazkiem", oczarowana: nie dosc, ze -majac chuste na sobie - nie czuje sie ciezaru dziecka wcale, to jeszcze jest to rozwiazanie o tyle przyjemne, ze zapewnia ciagly kontakt z maluchem. A ja raczej do mam kangurzyc naleze - lubie dziecie nosic i tulic. Okazji ku temu mam narazie niewiele, o Romus glownie spi, a jak nie spi, to wlasnie zasypia i potem znow spi, ale mysle, ze jak juz zacznie robic sie coraz aktywniejszym niemowleciem bedziemy w chuscie przemierzac swiat. Poki co zaliczylismy 2 krotkie spacerki chustowe.


środa, 7 kwietnia 2010

Romek ma juz tydzien


Tydzien temu urodzil sie Romek. Czy to mozliwe, ze tydzien ten trwal miesiac? Tak wiele sie wydarzylo, taka masa rzeczy sie zmienila, a jednoczesnie mam wrazenie, ze Romek byl w naszej rodzinie od zawsze. Leniwy rytm dnia i nocy wyznaczaja: karmienie, przewijanie, odbijanie, kapiel, przytulanie, zachwycanie sie i calowanie. Maly jest absolutnie fenomenalny: buzinka aniolka, malutkie piastki, paluszki cieniutkie jak zapalki, ten zapach noworodka (Emilka twierdzi, ze braciszek pachnie ciasteczkami) oraz jego stoicki spokoj, niewinnosc, zaufanie.


Wierzcie mi, ze mozna godzinami nie robic nic innego niz wpatrywac sie w tego malucha i odrywajac sie od niego na chwile miec poczucie, ze wlasnie traci sie cos bardzo, bardzo waznego - tych kilka minut z jego zycia.

Jestem zachwycona moimi dziewczynkami. Braciszka przyjely do rodziny bez najmniejszego cienia niezadowolenia. Emilka wykazuje calkiem spory instynkt "macierzynski" - chce sie malym "opiekowac", przytula go, glaska, caluje, powtarza, ze go kocha. Ninka wykazuje mniejsze zainteresowanie: brat jest ciekawy, sluzy do glaskania i poglebionej abserwacji, ale absolutnie nie wzbudza w niej opiekunczosci. Obie natomiast bawia sie ze soba calymi dniami. Emilka ma teraz ferie, Grzes jest w domu i mamy mnostwo czasu na same przyjemnosci i tylko dla siebie. Piekny to jest okres i chcialoby sie go zatrzymac na dluzej.

Ja natomist moge nacieszyc sie karmieniem piersia. Grzes ukul ostatnio nowa prawde o zyciu pod jednym dachem z niemowleciem: najwazniejszym sprzetem do obslugi malucha jest cyc. Nie da sie ukryc: cos w tym jest!

poniedziałek, 5 kwietnia 2010

Zapomniane swieta, pierwszy spacer i rowerzystki

Tegoroczna Wielkanoc umknela naszej uwadze. Stracila zupelnie na waznosci w obliczu narodzin nowego czlonka rodziny. Dziewczynki malowaly co prawda pisanki, a na swiatecznym stole nie zabraklo polskich potraw - na czele z absolutnym hitem: tartym chrznem - ale gdzies to wszystko umknelo.

W lany poniedzialek (tak przy okazji: nawet o smingusie zapomnielismy...) wybralismy sie z Romkiem na pierwszy w jego zyciu spacer. Bylismy w Endcliff Park'u, na placu zabaw, na lodach, a dziewczynki pokazaly mi zupelnie nowa umijetnosc: jazde na rowerach.

Tata, w czasie, gdy mialam miejscowke w szpitalu, kupil Nice obiecany i wymarzony rower. Cory nie trzeba bylo namawiac na jazde probna! Od razu polapala o co w tym wszystkim chodzi i wielka z checia zabrala sie za jezdzenie. Jest niesamowicie zdeterminowana, pedzi na czterech kolkach i tylko ciagle trzeba ja zatrzymywac recznie, bo idea hamulca jest jej narazie obca. Jestem pod wielkim wrazeniem nowej umiejetnosci dziewczynek, bo i Emilka zaczela sie przykladac do jazdy i mamy w domu dwie (napalone!) rowerzystki.


Trudno je dogonic:

Romeczkowi natomiast bardzo przypadl do gustu spacer. Jazde autem zniosl pieknie, potem zasnal w wozku na prawie 2 godziny, by sie obudzic na swoj ulubiony posilek (plenerowo, bo wiosenne to dziecie) i by znow zasnac na dluzszy czas. Po prostu bajka!
A mama, jako ze jest chwalipieta od urodzenia, to sie pochwali, ze 3 dnia po porodzie bez najmniejszego trudu nalozyla przedciazowe jeansy! Oj, jak to cieszy! Tym bardziej, ze nastawiona bylam psychicznie na zmiane gabarytow z racji trzeciej ciazy. A tu prosze: brzucha juz nie ma, spodnie pasuja jak ulal. Cudnie!

sobota, 3 kwietnia 2010

ROMEK JUZ JEST!

Oto Roman:


31 marca, 5 minut po poludniu urodzilam Romka. Maly okazal sie byc duzy: wazyl 4,07 kg. Ma geste czarne wloski, usta jak malina i jest najpiekniejszym dzidziusiem jakiego widzialam! Jak to noworodek, plan dnia ma dosc napiety: je, spi, je, spi, zrobi kupe, je, spi, je, spi, je, spi i tak w kolko.

Mamy za soba dosc wyczerpujacy okres, wiec po krotce opisze co i jak sie wydarzylo.
Porod byl najdluzszym ekspresowym porodem, o jakim slyszalam. Zaczal sie w niedziele wieczorem od odejscia wod. Szybko pojechalismy na porodowke, wskoczylam do wanny i relaksujac sie w cieplej wodzie czekalam na rozwoj wydarzen. Po 5 godzinach regularne skurcze przeszly, porod sie zatrzymal. Wyslali mnie na patologie, bym czekala na dalsza akcje. Do srody rano nic sie nie wydarzylo, wiec podjeto decyzje o wywolywaniu porodu oksytocyna. Po 2 godzinach na swiecie pojawil sie Romeczek. Oto my jeszcze na sali porodowej:



Potem mialo byc juz tylko przyjemnie. Okazalo sie jednak, ze ja i maly jestesmy prawdopodobnie zakazeni jakas bardzo grozna bakteria. Grozna dla noworodkow... Na ewentualny rozwoj wydarzen kazano nam zostac w szpitalu kolejne 48 godzin. Cale szczescie okazalo sie, ze Romus nie zlapal infekcji, ze bakteria byla jedynie na jego skorze i nie przedostala sie do organizmu. I juz mielismy wychodzic, gdy pojawily sie watpliwsci co do koloru jego skory (zaczal przypominac kolorem ceglowke!), wiec znow badania. Zoltaczka okazala sie byc w normie i wreszcie, w piatek wieczorem moglismy wziac nasz najwiekszy (i najmlodszy) skarb po raz pierwszy do domu:

Teraz odpoczywamy, uczymy sie siebie nawzajem, wspominamy ostatnie dni, wszelkie trudy i wielkie wzruszenia i radosci.
Jestem najszczesliwszym czlowiekiem na ziemi.

I jeszcze kilka fotek:

http://picasaweb.google.co.uk/demendecka/OtoRoman?feat=directlink

Współtwórcy