środa, 24 marca 2010

Skoro tak, to tak:

http://www.youtube.com/watch?v=9EfdiKz-z8U

piątek, 19 marca 2010

Slonce

My (ja+Romek) nadal tak sie prezentujemy. Jestesmy na dobrej drodze do wejscia w 10 miesiac ciazy. Co ma tez i swoje dobre strony, bo juz niedlugo zacznie krolowac astrologiczny baran, ktory - jak wiadomo - jest jednym z fajniejszych znakow zodiaku.
U nas dzis slonce od rana, wiec wygonilam dzieci na ogrodek, by przed poludniem nieco witaminy D nalapaly. Wszyscy jestesmy bardzo zakatarzeni - meczace to bardzo, aczkolwiek sa tez i tacy, ktorych "choroba" cieszy, bo moga zostac w domu z mama i siostra:

Nina:

Dziewczyny wybrzydzaja ostatnio przy jedzeniu niemilosiernie. Pierwszym od kilku dni posilkiem zjedzonym do konca okazly sie byc waniliowe mini - nalesniczki z dzemem.


wtorek, 16 marca 2010

Pierwszy dzien wiosny


Wczoraj kupilam sobie rozowe okulary. Nie chodzi mi o oprawki (aczkolwiek te tez sa rozowe), ale o kolor szkiel. Nie zauwazylam w sklepowym swietle, ze sa bladorozowe. I dobrze. Pomylki tego typu bywaja bardzo mile: swiat jest piekny w tej kolorystyce.
Zreszta i bez tych rozowych oszustw bylby dzisiejszy dzien calkiem znosny. Od rana swieci (blade, bo blade, ale jednak!) slonce. Zauwazylam, ze u nas w ogrodzie jest zawsze cieplej niz poza nim. Pewnie to zasluga odgrodzenia od wiatru ze wszystkich czterech stron. Emilka i Ninka uczcily cieplejsza pogode obiadem zjedzonym na swiezym powietrzu:

Spedzilam dzis bardzo "rozmowny" dzien z Nina. Cora (byc moze pod wplywem pierwszych promieni sonecznych) bardzo sie rozgadala. Nie zeby wczesniej byla malorozmowna, ale teraz - jak to sie mowi - buzia jej sie nie zamyka. Rownie czesto opowiada, co pyta, zaczynajac od swojego, charakterystycznego dla trzylatkow "dlaczego..."
Emilka natomiast bardzo dobrze zaaklimatyzowala sie w nowej szkole. Rano nie ma tragedii, gdy trzeba wyjsc z domu. Odbieram ja ze szkoly rowniez w dobrym humorze. Jeszcze nam nie opowiada co sie dzialo w ciagu dnia, ale wiem, ze na to przyjdzie czas, gdy poczuje sie pewniej w nowym gronie. Ma juz pierwsze kolezanki, z ktorymi zamierza umowic sie w lecie na wspolna kapiel w fontannach w centrum miasta... :-)

A nam zostalo jeszcze 9 dni. Ponoc...

niedziela, 14 marca 2010

Udajemy, ze nie czekamy

Ostatnie niedzielne godziny uplywaja zazwyczaj na fantazjowaniu na temat "co by bylo, gdyby tydzien skladal sie z 3 dni pracujacych i 4 weekendowych"... Niestety, rzeczywistosc jest nieublagana i jutro poniedzialek.
Weekend minal nam - generalizujac - na dwoch czynnosciach: na gotowaniu oraz udawaniu, ze WCALE nie czekamy na Romka. Jak widac na zdjeciach to pierwsze udalo sie nam calkiem dobrze: w sobote Grzes zaserwowal calej rodzinie pieczonego dorsza z kolendra i cytryna, a niedzielny obiad to juz moja zasluga - pieczone papryczki faszerowane. W kolejce planowanych przysmakow czeka legumina gruszkowa, ale nie wiem, czy taki hedonizm nie jest juz lekka przesada.


Farsz do papryczek jest nastepujacy: kasza kus kus, serek quark, 2 jajka, natka pietruszki i 3 dymki, gotowane miesko z udek kurczaka oraz przyprawy.
Pychotka! Polecam!

BBC informowalo, ze pogoda ma sie juz teraz poprawiac i dalo sie nawet zauwazyc - zgodnie z prognozami - tzw sunny intervals, ktore niezmiennie rozbudzaja nadzieje na odrobinke slonca.


Rodzinnie wybralismy sie na spacer po lesie. Tata ochrzcil przechadzke mianem "spaceru porodowego" z racji tego, ze mial on wywolac Romana. Nic takiego jednak nie nastapilo, wiec czekamy do kolejnych pobolewan i skurczow, ktore byc moze okaza sie byc porodem, a nie jedynie bezczelnym bimbaniem Matce na nosie :-)



Tata zaproponowal kalosze.

Kaluz bylo pod dostatkiem...

sobota, 13 marca 2010

...wlasnie sie przeprosilam, oto efekty:







Wszedzie Ninki, wiem. Musze nadrobic i Emilce ladne zdjecia porobic...



Czas sie przeprosic


Znajoma przeslala mi wlasnie to zdjecie poddane obrobce cyfrowej. Wniosek mam jeden: czas NAJWYZSZY przeprosic sie z photoshopem!
To nic, ze - jak na moj gust - za bardzo kontrastowe i to przyciemnienie w rogach zupelnie nie w moim stylu, ale ogolny efekt jest powalajacy...

czwartek, 11 marca 2010

Posted by Picasa

środa, 10 marca 2010

Ksiezniczki

Posted by Picasa

wtorek, 9 marca 2010

3 urodziny Niny

Sporo przed wlasciwa data zorganizowalismy Nineczce przyjecie z okazji trzecich urodzin. Chcielismy by impreza miala realne szanse sie odbyc i by nie byla zaklocona ewentualna akcja porodowa, by nie byla odwolywana i by Ninka mogla czuc sie jej najwazniejsza bohaterka.
W niedziele odwiedzili Ninke jej goscie (z rodzicami bedacymi naszymi znajomymi), bylo szalenie milo i radosnie. Nasza trzylatka poczula sie kims bardzo wyjatkowym, tyle osob spiewalo SPECJALNIE dla niej "sto lat", miala swoj wymarzony tort z Miki Mausem (cytuje jej wlasne slowa), a prezenty byly w 100 procentach trafione. Ninka z wrazenia budzila sie kilka razy w nocy mowiac cos do siebie i spogladajac w strone kacika z zabawkami, gdzie czekaly na nia swinki peppy, ksiezniczki, puzzle, gry i inne najnowsze zabawki.

Wiecej zdjec z imprezy jest pod tym linkiem:

czwartek, 4 marca 2010

Obiecalam cos dzieciom rano

Duzo dzis zdjec, bo wyszlo slonce i az zal bylo takiej okazji na piekne kolory marnowac. Poranki mamy bardzo przyjemne - Ninka wygrzewa sie w pidzamce w lozku rodzicow do dziewiatej. Ma okazje pobyc troche malutka dzidzia i wypic mleczko z butelki, co - jak widac na zdjeciu ponizej - wprawia ja w radosny nastroj na caly dzien.

Ciesza ja rowniez place zabaw. Z racji zimna odwiedzane ostanimi czasy sporadycznie.

Jeden z mamy ulubionych znajduje sie w Endcliff Parku:


To, co dzis dzieciom (a konkretniej Emilce) obiecalam znajduje sie na tym zdjeciu:

Spotkac w UK jamnika to rzadkosc, spotkac jamnika dlugowlosego jest rzecza prawie niemozliwa, a natknac sie na jamnika miniaturowego, dlugowlosego to prawdziwy cud. Byly tak piekne, ze napatrzyc sie nie moglam. UWIELBIAM!


A potem poszlysmy na kawke (mama) i frytki (corka). Przy okazji bylo czytanie ksiazeczek.



Dla kaczek tez cos mialysmy przygotowanego. Nina karmila, mama patrzyla, czy Nina do stawu nie wpada. Nie wpadla.


Byla tez wiosna:

I tata, ktorego wyciagnelysmy na przerwie lunchowej (sorki za to slownictwo) do ogrodu botanicznego na zabawe w berka:

Ja nie biegalam.




A Emi w tym czasie byla w szkole. Pewnie tez fajnie miala, ale chyba nie tak jak my.

wtorek, 2 marca 2010

Zniecierpliwienie i slonce

Do porodu jeszcze 3 tygodnie z hakiem, a ja juz bardzo zniecierpliwiona jestem. Kazdy najmniejszy skurcz odczytuje jako poczatek akcji: moze to juz to? No i oczywiscie "to nie to" za kazdym razem. Nie chodzi nawet o niedogodnosci ciazy, bo - jak juz pisalam - lzej mi i lepiej odkad brzuch sie obnizyl. A i tez nie przytylam wiele (a raczej bardzo malo, skromne 9 kilo, przy "swojej" ciazowej normie wynoszacej 20 kg). To raczej chec zobaczenia malucha, przytulenia go, poglaskania i ogolne znudzenie ciaza. No ale coz, niczego przyspieszyc sie nie da i pozostaje mi (nie)cierpliwe czekanie. Mam 2 fajne ksiazki, gore "Zwierciadel" i "Newsweekow" i troche slonca za oknem.

A propos slonca: jesli by mierzyc przynaleznosc narodowa stosunkiem do slonca i deszczu, to mam w 100 procentach dzieci angielskie. Bez skrepowania twierdza, ze WOLA DESZCZ niz slonce, ktore je po prostu razi w oczka. Tak jak my (starzy) wychodzac na deszcz chronimy sie parasolami, tak one (dziewczynki) wychodzac na slonce chronia sie przed jego promieniami okularami przeciwslonecznymi. Na moja dzisiejsza propozycje spaceru Ninka odparla: "ale przeciez swieci slonce!" I wyraznie miala na mysli slonce jako PRZESZKODE w spokojnym i milym spacerowaniu. Rany boskie, trza stad chyba wiac do jakiejs Australii, czy innej slonecznej krainy, bo sie nam dzieci "wypatrza" zupelnie ;-)
W koncu udalo mi sie jednak wyciagnac Ninke na spacer po okolicy.

Wziela ze soba swoje ulubione zabawki: resoraki.


I bylo bardzo przyjemnie, aczkolwiek mnie sie znow wydawalo, ze rodze...

Współtwórcy